Przyznam się bez bicia – mimo, że nie stuknęła mi jeszcze
nawet dziewiętnastka, lubię sobie zapalić. Kiedy tylko znajduję się w
towarzystwie niepalącego, jego wzrok mówi sam za siebie – „Jak ona może palić,
przecież to śmierdzi, jest niezdrowne, fuj!”. Otóż nie będę się oszukiwać –
tak, papierosy śmierdzą, są niezdrowe, powodują raka oraz prowadzą często do
śmierci. Tak zresztą, jak wiele innych rzeczy, które atakują nas swoją
szkodliwością – fast-foody, alkohol, szkodliwe substancje w powietrzu i wiele, wiele
innych. Co ludzie widzą w papierosach?
Mój pierwszy papieros zapalony był w piątej klasie
podstawówki. Razem z koleżankami przetransportowałyśmy jednego papieroska w
starannie zapakowanej chusteczce (bałyśmy się, że nauczyciele wyczują). Paląc
go, krztusiłyśmy się, a łzy pojawiły się w naszych oczach. Pomyślałam wtedy –
ohyda, nigdy więcej. Ale jednak. Przyszły czasy gimnazjum (vel. gimbazy),
wyjeżdżało się na obozy, a tam do szumu morza oraz piwka w ręce brakowało tylko
papierosa. Nieco później nastał kryzys dojrzewania, a co za tym idzie, kłótnie
z rodzicami. Zapaliło się zielone światełko i chęć udowodnienia im czegoś. „Ha,
jeśli oni mogą na mnie krzyczeć, to ja mogę palić!”. Do dziś nie wiem, czy to
była przekora, czy też moża głupia próba zwrócenia na siebie uwagi. Szybko z
tym nawykiem skończyłam i już przez długi czas mówiłam papierosom: nie. Nastała
druga klasa liceum, wyjazdy, imprezy, piękne momenty i papieros z powrotem
powrócił do mojego życia. Towarzyszył mi, kiedy przeżywałam najpiękniejsze
momenty swego życia oraz był moją pociechą w smutku. Od tego czasu właśnie palę. Czasem trzy
papierosy na tydzień, czasem trzy dziennie, jednak stale fajka przewija się
przez moje życie. I choćbym mówiła jej NIE, ona stale o sobie przypomina.
Jestem pewna, że kiedyś o niej zapomnę. Obiecałam sobie, że jeśli dojdzie do
wypalania jednej paczki podczas dwóch dni, skończę z tym na zawsze. A co jeśli
papierosy nie dadzą mi o sobie zapomnieć? Wtedy stoczymy ze sobą walkę, którą
toczymy już od dłuższego czasu.
Moją konkluzją jest pewna myśl – nigdy nie mów nigdy. Ja
również nie rozumiałam palaczy. Seria niefortunnych zdarzeń doprowadziła mnie
jednak do tego momentu, w którym pewna rzecz staje się dla mnie klarowna i zrozumiała.
Palę, bo lubię. Nie bo szpan, nie bo stres,
nie bo „tak”. I każdy, kto choć raz czuł, że lubi, a nie musi, doskonale
się ze mną zgodzi. Zgodzi się też, że łatwo jest zacząć, ale trudno jest skończyć.
~~*~~*~~*~~*~~
Zaszalałam z tymi rozdaniami. Kiedy tylko widzę konkursy, w których można wygrać lakiery do paznokci, moje oczy stają się jak pięciozłotówki. To jeszcze większy nałóg, niż wszystkie, które w ogóle posiadam.