Tę książkę wysłała mi pocztą moja internetowa
przyjaciółka. Tak się złożyło, że zaczęłyśmy wymieniać listy. Nie będę dziś poruszać tematu internetowych
przyjaźni – w końcu to temat rzeka, a ja chciałabym się dzisiaj streścić,
nawiążę jednak do ciekawej dyskusji, która rozwinęła się między nami. Kiedy
napisałam Asi, że chciałabym w przyszłości obracać się w dziedzinie psychologii
szeroko rozumianej, spytała mnie, czy miałam już doświadczenie z osobą z jakimkolwiek
zaburzeniem psychicznym. Pomijając fakt, że autyzm nie jest chorobą psychiczną,
odpowiedziałam na to pytanie twierdząco. Moja daleka kuzynka jest dzieckiem
autystycznym. Jest ode mnie młodsza o dwa dni, z tego też powodu można powiedzieć,
że od dziecka obserwuję jej zachowanie. Przez tyle lat doszłam do wniosku, że
na największą uwagę zasługuje postawa jej rodziców. Nigdy nie narzekają na swój
los, optymistycznie widzą dość pesymistyczną przyszłość swego dziecka,
bezgranicznie kochają swą córkę. Asia, moja internetowa przyjaciółka, czytając
o rodzicach mojej kuzynki, wiedziała, co mi polecić. Książka, którą mi wysłała,
doskonale pokazuje, że rodziców kochających bezgranicznie swoje chore dziecko,
jest na tym świecie o wiele, wiele więcej.
Jani, January – kilkuletnia dziewczynka, już jako
dwuletnie dziecko wykazuje zdolności, których nie ma żaden jej rówieśnik. Umie
obliczyć skomplikowane działania, jest niesłychanie mądra oraz osiąga wysoki wynik
w teście na inteligencję. Jej ojciec jest bardzo zadowolony – widzi przyszłość
Jani w świetlanych barwach, wyobraża sobie córkę w otoczeniu najmądrzejszych
ludzi na świecie. Jednak jest coś, co spędza mu sen z powiek – córka ma zbyt
wybujałą wyobraźnię. Jej dolegliwości stale się pogłębiają. Staje się
agresywna, ma problem z rozróżnieniem rzeczywistości od fantazji. Rodzice
interweniują. Udają się do lekarzy, szpitali, jednak nikt nie jest w stanie
pomóc Jani. Sytuacja dziewczynki staje się coraz gorsza, dziecko zaczyna
stanowić zagrożenie dla innych. Tata nie poddaje się. W obliczu obojętności,
która spotyka go ze strony personelu medycznego, nie zakłada rąk, lecz stale
szuka odpowiedzi na najważniejsze pytanie – co dolega Jani?
Książka autorstwa Michaela Schofielda bardzo mną
wstrząsnęła. Zdałam sobie sprawę z ogromnego trudu, który muszą włożyć rodzice
w wychowanie swojego chorego dziecka. Oni nigdy nie zobaczą swojego maleństwa bawiącego
się w otoczeniu rówieśników, czy doskonale odnajdującego się w społeczeństwie.
Zawsze będą mieć świadomość , że ich dziecko jest inne. Czy oddadzą swoje
życie, aby dać mu to, czego najbardziej potrzebuje – miłość? Na te oraz inne
pytania odpowie nam książka „Pomóc Jani”, którą gorąco polecam.
~~*~~*~~*~~*~~
Bardzo, ale to bardzo mam ochotę umieścić tu coś osobistego. Mam pełno zapisków, które kurzą się w szufladach lub w komputerze, ale nigdy nie ujrzały światła dziennego. Nie wiem, czy nadają się do publikacji, ale spróbuję - w końcu co mi szkodzi?
A tymczasem - słonecznego weekendu! Ja jadę się poopalać nad jezioro. Mimo, że najlepsza kuchnia to dla mnie kuchnia śródziemnomorska, a najlepszą filozofię życiową prezentują według mnie Włosi, nie znoszę upałów. Ale co tam, w końcu trzeba wyjść z nagrzanej norki na poddaszu oraz wystawić buzię do słońca ;)
For tomorrow may rain so
I'll follow the sun.
I'll follow the sun.